Stefan Damalewicz w Żywocie Św. Bogumiła wydanym w 1714 r. (s. 288; za Sokołowski 1748, 110) podaje informację o kamieniu z odciskiem stopy św. Andrzeja, położonym „o ośm mil od Krakowa”. Kamień miał znajdować się na cmentarzu, w miejscu dawnej pustelni świętego, który miał się na nim objawić, by bronić wiernych podczas napadu heretyków.
Wydarzenie miało mieć miejsce 16 czerwca 1569 r. Podczas celebracji mszy ku czci świętego, w kaplicy wybudowanej w miejscu pustelni, na zgromadzonych wiernych napadli heretycy (luteranie), bezczeszcząc miejsce święte. Zgromadzeni zwrócili się w wołaniach o pomoc do św. Andrzeja Świerada, który ukazał się w kościele, dzierżąc w ręku ognisty kij, którym wygnał ze świątyni oraz pobliskiego cmentarza heretyków. Wielu z nich zostało poparzonych i oślepionych ogniem, część zmarła, pozostali będąc pod wpływem objawienia mieli się nawrócić na katolicyzm. Namacalnym świadectwem tych wydarzeń miał być kamień leżący na kościelnym cmentarzu. Miał być to duży, czarny, płaski głaz o gładkiej powierzchni z dwoma wykuciami w kształcie odcisków stóp św. Andrzeja – „kamień wielki, czarny, w kwadranguł jako stół płaski, na trzy łokcie wzdłuż, na którym ślady św. Jędrzeja są wyrażone”. Kamienia nie udało się zlokalizować w terenie.
Autor nie podaje nazwy miejscowości, ale do przytoczonego opisu pasuje pustelnia żyjącego na przełomie X i XI w. św. Andrzeja Świerada, położona dziś we wsi Tropie nad Jeziorem Czchowskim. Do św. Jędrzeja Zeroarda (tj. Andrzeja Świerada) mieli też zwracać się wierni wołający pomocy.